Frywolitka vs szydełkowanie
W minionym tygodniu pokazywałam sąsiadce, jak zrobić szydełkową chustę mech. Każdy, kto zna podstawy szydełkowania, wie, że jest to najprostsza chusta na świecie, ponieważ składa się z trzech elementów, które trzeba opanować - magicznego kółeczka ( opcjonalnie oczka łańcuszka), półsłupków i oczek łańcuszka. I koniec. Tyle wystarczy, by zrobić cudną, choć nieco nudną chustę. Do czego zmierzam? Właśnie ta krótka lekcja szydełkowania, którą dałam sąsiadce, uświadomiła mi, że szydełkowanie jest zdecydowanie trudniejsze niż frywolitka... Brzmi absurdalnie? Chyba nie do końca... Wyjaśniam, w czym rzecz ;)
Szydełkowanie -proste czy trudne?
Aby zrobić serwetę lub chustę typu Nessie szydełkiem, nasz poziom umiejętności musi zdecydowanie wzrosnąć w porównaniu do chusty typu mech. Trzeba znać półsłupki, słupki nawijane -raz, dwa razy i inne wielokrotnie nawijane, trzeba umieć zrobić oczko ścisłe, oczka łańcuszka. Czasami przytrafią się jakieś pęczki, czasami pikotki, jak we frywolitce. Na jeszcze wyższym poziomie zaawansowania pojawiają się reliefy - od przodu, od tyłu... Dużo tego, nie? Dla laika brzmi, jak czarna magia. A jednak wiele osób siedzi w skupieniu z szydełkiem w dłoni i zapamiętale dziubie serwety, bieżniki, chusty i inne cudeńka. Robią to automatycznie, bo kiedyś nauczyły się podstaw szydełkowania od babci, mamy lub w szkole.
Dla mnie szydełkowanie bardzo długo było czymś niepojętym, ponieważ nigdy nie wiedziałam, co mi wyjdzie z tego mojego machania szydełkiem...Kiedy chciałam zrobić lalce berecik, zawsze wychodziło jakieś falbaniaste dziwo, które -jak sobie wmawiałam- było wdziankiem. Kiedy spróbowałam zrobić spódniczkę z falbanką, wyszła czapka beretopodobna... Fakt, miałam wtedy z 9-10 lat, ale kiedy w szkole mieliśmy wykończyć brzeg płóciennej chustki do nosa jakimś szydełkowym wzorkiem, moja potencjalna miłość do szydełka zgasła na bardzo długie lata. A tak w ogóle pamiętacie lekcje ZPT -tzw. zajęcia praktyczno-techniczne w szkole? O chusteczkach do nosa wielkokrotnego użytku to już nawet nie wspominam....
Frywolitka dla wtajemniczonych?
Po co to napisałam? Ano po to, by uświadomić osobom, które boją się frywolitki, bo gdzieś, kiedyś usłyszały, że to takie trudne - dostępne tylko dla "wtajemniczonych", że takie przeświadczenie nie do końca jest prawdą...Frywolitka to supełek, składający się z dwóch części. Z supełka tworzy się kółka i łuki. Ostatnim elementem, bez którego nie powstanie żaden frywolitkowy wytwór, są pikotki, które mają dwie funkcje- albo są łącznikiem albo dekoracją.
I tyle.
Supełek+supełek+supełek + wiele supełków= kółko
Supełek+supełek+supełek + wiele supełków= łuk
Supełek+supełek+supełek + wiele supełków= kółko
Supełek+supełek+supełek + wiele supełków= łuk
łuk + kółko +gdzieniegdzie pikotki= frywolitka
Frywolitka na pewno nie jest zarezerwowana dla wtajemniczonych. Jest po prostu dla cierpliwych... Bo te setki, tysiące, a może i miliony drobnych supełków na serwetach wymagają ogromnej cierpliwości.
I żeby sytuacja była całkowicie jasna, moja fascynacja frywolitką narodziła się w cierpieniu, bólu i łzach, które dosłownie wylewałam przy kuchennym stole w pewną listopadową niedzielę wiele lat temu... Siedziałam nad stosem pociętych niedoszłych frywolitkowych kółeczek, których nie mogłam zaciągnąć w pełne kółeczko i nie potrafiłam zrozumieć, co robię źle, że nie wychodzi tak, jak powinno. Dopiero uwaga męża naprowadziła mnie na trop, że kluczowe we frywolitce jest naprężenie nici...Ale tę historię już kiedyś opisywałam, więc nie będę się powtarzać.
Za to będę was zachęcać do frywolitki, bo może ktoś kiedyś dojrzeje do niej i przekona się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują ;) Podstawy frywolitki znajdziecie w kursie w zakładce na górze bloga - zapraszam :)
Na zdjęciach pozuje chusta wg wzoru Nessie z motkiem kokonkowej włóczki i szydełkiem clover oraz śnieżynka Ada i fragment frywolitkowej serwetki z czółenkami clover i motkiem kultowych nici Aida, których zapas starczy mi na jeszcze bardzo dużo serwet...
Zobaczcie ile różnic i ile podobieństw jest między szydełkowaniem i frywolitką. Z podobieństw to przede wszystkim zauważam - tu nitkę i tam nitkę, tu clovera- i tam clovera :)
I tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam,
Anetta(Jamiolowo)
11 comments
Anetko , jednak ja preferuje szydelko , jestem wzrokowcem i dalej uważam że frywolitka to wyższa Szkoła jazdy, może faktycznie nie dojrzałam do niej ?Może na igłę było by mi łatwiej? A może mój mózg już tyle nie chłonie ,?Mimo wszystko frywolitka jest cudowna.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUlu, ja zaczynałam od frywolitki igłowej, ale przy dużych projektach, to jest bardzo uciążliwe. Czasami trzeba rzucić się na głęboką wodę i po prostu spróbować ;) Dziękuję i pozdrawiam:)
UsuńJa próbowałam frywolitki igłowej. Nawet, z tegoco pamiętam, wyszły mi jakieś gwiazdki. Oczywiście pozostawiały wiele do życzenia. Muszę kiedyś jeszcze sprówać. Póki co wolę szydełko. Bo dziergam nim automatycznie właśnie. Co do lekcji ZPT - bywało różnie, czasami człowiek uczył się czegoś nowego z wypiekami na twarzy, innym razem z bólem. Ale na pewno lekcje te dawały początek wielu pasjom u młodych ludzi, dawały podstawy. Dzisiaj już tak nie ma. Często ubogie lekcje lub ich brak ZPT, ubogie lekcje plastyki. Przykre. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńspróbować - uciekły mi litery - przepraszam
UsuńJa uważam, że każda technika sama w sobie wyższą szkołą jazdy, bo każda z nich ma swoje specjalne łączenia, dzięki którym powstają określone piękne wzory.
OdpowiedzUsuńDla mnie wykonanie frywolitki igłowej było nie do przeskoczenia, dlatego u mnie "pracują" czółenka.
Jako dziewiarka od urodzenia, do tych koronek dorzucę koronki wykonywane na drutach, np. delikatne serwetki z cienkich nici (typu Muza) wyglądają jak pajęczynki uplecione według określonych wzorów.
Gdyby ułożyć trzy serwetki wykonane z tych samych nici: szydełkiem, czółenkami (bądź igłą) i na drutach, to ta wykonana na drutach byłaby najdelikatniejsza, druga byłaby frywolitka, a trzecia szydełkowa.
Największą zaletą frywolitki jest to, że jej w większości nie trzeba naciągać i usztywniać.
Rozpisałam się i pewnie mogłabym jeszcze pisać, ale na tym poprzestanę.
Pozdrawiam ciepło.
Moja umiejętność supłania frywolitki też rodziła się w bólach.Z igłą poszło mi łatwo,ale miałam ambicję żeby nauczyć się czółenkiem.Po wielu próbach ktoś pokazał mi że musi nastąpić tzw przeskok nitki i wtedy kółeczko się zaciągnie.To było to ,teraz nie wyobrażam sobie robić na igle.Posługuję się wyłącznie czółenkami clovera /są najlepsze/
OdpowiedzUsuńSkorzystałam też z Twojego kursu za który serdecznie dziękuję.
Posyłam ciepłe pozdrowienia
Testowałam jedno i drugie. Uważam, że i frywolitka i szydełkowanie to cierpliowość, jednak do szydełka ją mam, a do czółenka nie mam... Szdełko ze mną jest cały czas, a czółenka leżą. Zrobiłam Twój wspaniały kurs i na tym skończyła się moja przygoda z frywolitką. Kurs jest rewelacyjny!!! Jednak moja cierpliwość w tym względzie przegrała... P.S> u nas magia świąt równie szybko minęła, jak przyszła...jest szaro-buro i ponouro... serdeczne pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNo cóż niestety jestem samoukiem i o ile z szydełkiem problemów nie mam o tyle z frywolitką już tak, Nie opanowałam tzw. klikania, czyli przeskoku nitki i się zniechęciłam do frywolitki. Poza tym jestem niebiżuteryjna a frywolitka głównie z tym mi się kojarzyła. A clovery są rewelacyjne, nie wiedziałam, że oni też robią czółenka. Poza tym uważam że do jednego i drugiego potrzebna jest anielska cierpliwość. O ile mam ją do szydełka to nie mam do frywolitki, ale lubię ją oglądać. Choć podejrzewam że jak bym się zaparła to i frywolitki bym się nauczyła, ale jakoś nie widzę potrzeby :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Najłatwiejsze jest to co już umiemy i większość boi się spróbować czegoś nowego. Wszystkie techniki które nie znamy, na początku wydają się trudne. Po poznaniu odstaw jest trochę łatwiej, ale zawsze coś nas może zaskoczyć. Tłumaczenie, że to tylko....... często nic nie daje, jeżeli inni nie chcą spróbować. Tak mam z mozaiką- komentarz: piękna, ale ja umiem tylko oczka prawe i lewe:( i nie pomaga tłumaczenie że wystarczą tylko oczka prawe. pani dalej uważa, że mozaika jest dla nie za trudna i już;) No cóż, jak nie będzie gotowa spróbować, to nigdy się nie przekona, prawda?:) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis i daje do myślenia, no i wspomnień;-)
OdpowiedzUsuńZpt- fajne czasy, choć ja dużo tego miałam w domu, bo mama próbowała wielu technik i my również, a co ważne zawsze pozwalała nam próbować. Masz jednak rację, że poprostu trzeba spróbować bo na początku wszystko wydaje się trudne. Choć teraz jak tak myślę, to frywolitki iglowej uczyłam się bo właśnie wydawała mi się łatwa (widziałam filmik na YouTube). I to czego się nauczyłam mi wystarcza. Ale żeby coś, to na jednym spotkaniu robótkowym Dziewczyna pokazywała jak pracować na czółenkach i wyglądało to bardzo skomplikowanie. Szydełko za to jakoś tak intuicyjnie wydaje się łatwiejsze do opanowania i pewnie dlatego jest bardziej popularne. Pozdrawiam ceplutko
Piękne są Twoje prace Anetko, po przeczytaniu wpisu nadal to jest dla mnie ''czarna magia''. Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie:)