Frywolitkowe zmagania ...
Frywolitkowe zmagania to jak najbardziej właściwe wyrażenie na to, czego doświadczyłam w minionym tygodniu. Zaczęło się niewinnie, bo takie historie zawsze zaczynają się niewinnie... Postanowiłam podgonić nieco ubiegłoroczną Wiosnę, która miała ładny start, ale późniejsze wydarzenia - z wypadkiem na czele- skutecznie opóźniły supłanie tej serwetki. O tym, że zaginęła, to już nawet nie wspominam, bo cudownie znalazła się podczas przeprowadzki. Fakt, że w tzw.międzyczasie zaczęłam robić drugą od początku, bo podejrzewałam, że pierwszą zgubiłam w galerii handlowej. Podobnie historia wyglądała z Wiosnę 2019. Coś mam pecha do chowania robotek w miejsca trudno dostępne. Też tak macie, że schowacie coś, a potem szukacie?
Frywolitkowe perypetie
Miałam już 8 okrążeń i postanowiłam ostro podgonić tę serwetkę. Bez problemu machnęłam rządek 9. i 10. Zaczęłam 11. Sprawdziłam, czy dobrze mam ustawione pierwsze kółeczko, bo przeszłam w górę z pomocą split chain i split ring. Ustawilam się dobrze, czyli pierwsze kółeczko na prawej stronie. A potem w dzień zrobiłam całe okrążenie. Dumna z siebie zabrałam się za 12. okrążenie i zonk. Własnym oczom nie wierzyłam, co zrobiłam. Mimochodem i niepostrzeżenie odwróciłam robótkę i zrobiłam całe okrążenie źle! Nożyczki poszły w ruch. Musiałam odciąć 11. okrążenie ... Fakt, że zrobiłam je na drugi dzień, ale byłam na siebie zła- za swoją nieuwagę... Ale to nie koniec problemów. Frywolitkowe perypetie zwieńczał Toluś- piesek znajduszek, który rozgryzł moje ulubione czółenko z Clovera. A ostatnio na Allegro nie ma dużych czółenek tej japońskiej firmy. Serwetkę supłam Aidą nr 30 w kolorze ecru, bo kiedyś na wyprzedaży kupiłam 2 opakowania tych niteczek, czyli mam 8 motków po ponad 560 metrów. A zatem mogę zrobić jeszcze 4,5 km frywolitkowych serwetek ;)
Ten wpis tworzę na tablecie, co jest z lekka frustrujące, ale kolejny laptop mi padł w bardzo krótkim czasie i trochę mnie to zasmuciło, bo na razie nie mam w planach kupna laptopa...
Pozdrawiam,
Anetta
Urocze serwetki :)
OdpowiedzUsuńCoś wiem na temat odcinania całego rzędu, nie raz mi się to zdarzyło.Tak samo jak rozplątywanie kółeczek.Czółenka szkoda zwłaszcza clovera.Życzę pomyślnego supłania serwetek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Coś wiem ba temat zaginionych robótek:)
OdpowiedzUsuńAle jak patrzę na Twoją serwetke to aż mi się płakać chce z zachwytu, jakie te koroneczki piękne a ja nie potrafię się ich nauczyć.
Anetko podziwiam wszystkich którzy poświęcaj swój czas na frywolitki. Koronka jest cudna ale strasznie pracowita. Twoja Wiosna będzie piękna jak ją skończysz. Trzymam kciuki żeby się znowu gdzieś nie zawieruszyła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cudownie wyglądają serwetki frywolitkowe! Gratuluje talentu, bo dla mnie ogarnięcie tej techniki to ,,czarna magia"
OdpowiedzUsuńFrywolitki są rewelacyjne!!!A z chowaniem prac,to ja coś wiem:))))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKto by pomyślał, że takie urocze frywolitki potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi.
OdpowiedzUsuńBędzie pięknie :)
Oh dear, and that was quite a broad round to have to snip off! Sometimes tatting relaxes us, sometimes it creates ripples 😉 Glad you continued with this beauty.
OdpowiedzUsuńSame cuda. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńFrywolitkę podziwiam niezmiennie.
OdpowiedzUsuńWspółczuję odcinania- wiem jak to boli, ale będzie pięknie. Niestety frywolitka to wymagająca dziedzina i chyba dlatego na razie nie chwytam za czółenka, bo głowa zajęta problemami nie jest najlepszym kompanem do supłania. pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAnetta będzie kolejne cudeńko -podziwiam precyzji tych małych supełków
OdpowiedzUsuń