Kolorowe koty
Zbliża się marzec, więc u mnie znów pojawią się koty... Hmm...tak się zastanawiam, ale co roku właśnie o tej porze mam ochotę na lepienie i malowanie kotów. Dziwne to nieco:)
Koty, a konkretnie kotki, były różne - nie wszystkie zdążyłam uwiecznić na zdjęciach. Te ubiegłoroczne stanowiły sporą gromadkę. Ten sezon otwieram fioletową kocią pięknotą.
Jak zrobić takiego kota?
Przypomnę - koty lepię z masy solnej (<--przepis), wypiekam w piekarniku kilka godzin, więc zawsze robię je na zapas w ilości hurtowej, czyli ile zmieści się na blasze. Potem wysuszone szlifuję szlifierką , co nie jest zbyt fajnym zajęciem, bo pyli się okropnie. Na koniec maluję koty akrylami i zabezpieczam werniksem. Ot i cała kocia sztuka:)
Malowanie figurki
Tegoroczna ślicznota jest bardzo skromna, stąd te przymknięte oczęta i obowiązkowo musi mieć "sukieneczkę" w drobne kwiatki. Malowanie tych kwiatków to czysta przyjemność, choć można się nieco pobrudzić farbami... Fartuszek w cytrusy dopełnia całości. Mam nadzieję, że widać te cytrusy.
Wcześniejsze koty
A teraz małe przypomnienie pozostałych kotów, które zdążyłam sfotografować, bo niestety -niektóre jeszcze lepkie od werniksu zmieniały właściciela w tempie ekspresowym, więc nie mam ich fotek...
Fioletowym kotem zapraszam Was do kolejnego wyzwania w Art-Piaskownicy, tym razem z cyklu Kolory.
Anetta